Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 7.djvu/181

Ta strona została przepisana.

Troilus.  Słuchaj mnie, kochanko,
Bądź tylko wierną —
Kressyda.  Ja wierną? Przez Boga!
Co za myśl grzeszna —
Troilus.  Daj pokój wyrzutom,
Bo to ostatnia chwila pożegnania.
Jeśli mówiłem „bądź mi tylko wierną,“
To nie przez trwogę o duszy twej stałość,
Bom gotów śmierci rzucić rękawicę,
Że plamki niema na twem czystem sercu;
Jeśli mówiłem „bądź mi tylko wierną,“
To żeby dodać: a znów się zobaczym.
Kressyda.  Na jak okrutne przyjdziesz się narażać
Niebezpieczeństwa! Ale będę wierną.
Troilus.  A ja pokocham się w niebezpieczeństwach.
Weź ten rękawek.
Kressyda.  Ty tę rękawiczkę.
Kiedyż cię ujrzę?
Troilus.  Straż grecką przekupię,
Co noc do ciebie przyjdę w odwiedziny.
Bądź tylko wierną!
Kressyda.  I znowu: bądź wierną!
Troilus.  Słuchaj mnie, droga, dlaczego tak mówię:
Młódź grecka wielkich pełna jest przymiotów;
Urok przez łaskę natury jej dany
Urósł w potęgę sztuką i ćwiczeniem,
Wpływu nowości, przymiotów, urody,
Zazdrosnych przeczuć bolesnem natchnieniem —
Które cnotliwym nazwij, proszę, grzechem —
Lękam się, droga.
Kressyda.  Ach! ty mnie nie kochasz.
Troilus.  To niechaj umrę wzgardzony od ludzi!
Nie twoją wierność mam ja w podejrzeniu,
Lecz me zasługi. Ja śpiewać nie umiem,
Ni w tańcu krążyć, ani słów cukrować,
Ni gier subtelnym zaostrzać dowcipem;
U Greków wszystkie znajdziesz te przymioty;
Wierzaj mi tylko, że w każdym z tych wdzięków