Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 7.djvu/193

Ta strona została przepisana.

Ulisses.  Menelausa dotyka namiotu;
Tam Diomedes ucztuje tej nocy,
Tam on na niebo nie patrzy ni w ziemię,
Bo swoich spojrzeń miłosnych potęgę
Na piękne lica Kressydy wymierzył.
Troilus.  Wolnoż mi prosić, ażebyś mnie raczył
Tam poprowadzić, gdy Agamemnona
Opuścim ucztę?
Ulisses.  Jestem na rozkazy.
A teraz racz mi powiedzieć w odwecie,
W jakiem Kressyda była poważaniu?
Czy zostawiła po sobie kochanka,
Który łzy leje w jej nieobecności!
Troilus.  Szyderstwa tylko, królu, ci są godni,
Co pokazują szramy swe chełpliwie.
Idźmy! kochała i była kochaną,
Jak jest kochaną teraz i jak kocha.
Ale wiesz, że to odwieczne jest prawo,
Że miłość zębów fortuny jest strawą.

(Wychodzą).




AKT PIĄTY.
SCENA I.
Obóz grecki. — Przed namiotem Achillesa.
(Wchodzą: Achilles i Patroklus).

Achilles.  Krew jego greckiem rozgrzeję dziś winem,
Którą mu jutro mym ostudzę mieczem.
Daj baczność, żeby uczta była świetna.
Patroklus.  Otóż Tersytes. (Wchodzi Tersytes).
Achilles.  Ty wrzodzie zazdrości,
Pełne zakalca natury pieczywo,
Co mi przynosisz?