Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 7.djvu/235

Ta strona została przepisana.
—   225   —

Nie wywietrzeje gniew jego szalony,
Lub Parki nici dni jego nie przetną.
Zdaj innym władzę; jeśli mnie wybierzesz,
Będę ci wiernie służył jak dzień światłu.
Perykles  O twej wierności nie wątpię, lecz jeśli
W nieobecności mej na kraj mój spadnie —
Helikanus.  Ziemia ta naszej krwi wypije strugi,
Co nas swą piersią żywiła czas długi.
Perykles  Więc Tyr opuszczam; do Tarsu się udam;
Tam zgłoś się do mnie, bo od twego listu
Dalsze me kroki będą zależały.
Troskliwość moją o dobro mych ludów
Tobie i twojej mądrości powierzam.
Nie żądam przysiąg, daj słowo mi twoje;
Kto łamie jedno, zgwałci i oboje.
A niech z nas każdy w swej tak żyje sferze,
Iż czas rozgłosi z naszym to honorem,
Żeś poddanego, jam króla był wzorem. (Wychodzą).


SCENA III.
Tyr. Przedsionek w pałacu.
(Wchodzi Taliard).

Taliard.  A więc to jest Tyr, a to dwór królewski. Tu muszę zabić króla Peryklesa, bo inaczej mogę być pewny stryczka za powrotem; to rzecz niebezpieczna. Spostrzegam, że mądry to był jegomość i przezorny, który wezwany, aby żądał od króla, czego zechce, prosił o to jedynie, żeby nie był przypuszczony do żadnej z jego tajemnic. Teraz widzę, że miał do tego powody; bo jeśli król każe człowiekowi zostać łotrem, to człowiek obowiązany jest zostać łotrem rotą przysięgi. Cicho! Zbliżają się panowie tyryjscy.

(Wchodzą: Helikanus, Eskanes i inni Panowie tyryjscy).

Helikanus.  Dłużej mnie badać o odjeździe króla
Żadnych powodów nie macie, panowie,
Ten list, pieczęcią jego opatrzony,