Strona:Dzieła dramatyczne Williama Shakespeare T. 7.djvu/291

Ta strona została skorygowana.
—   281   —

Koronowanej prawdzie na mieszkanie;
Twojej powieści zupełną dam wiarę,
Choć niepodobieństw byłaby tkaniną,
Boś jest podobną do tej, którąm kochał.
Powiedz mi, twoi czem byli rodzice?
Czy nie mówiłaś, kiedym cię odepchnął
(Com zrobił, gdym cię ujrzał po raz pierwszy),
Że jesteś córką szlachetnego domu?
Maryna.  Tak powiedziałam.
Perykles.  Mów mi o twych przodkach.
Jak mi się zdaje, mówiłaś mi także,
Że byłaś krzywdy i nieszczęść igrzyskiem,
Ze twe strapienia z memi porównane,
Twym sądem, równeby się im wydały.
Maryna.  Tak powiedziałam, a nie rzekłam więcej,
Niż co mi czystą zdawało się prawdą.
Perykles.  Więc mi opowiedz twe smutki, a jeśli
Będą tysiączną cząstką mych boleści,
To powiem, że masz w piersi męża serce,
A ja cierpiałem jak płaczliwe dziewczę.
Lecz cierpliwości ty jesteś obrazem,
Poglądającej na monarchów groby,
Uśmiechającej się na srogość losów.
Powiedz mi, twoi kto byli rodzice?
Jak ich straciłaś? Jakie twe nazwisko?
Dobra dziewico, siądź przy mnie i powiedz.
Maryna.  Zwię się Maryna.
Perykles.  Czy mi się urągasz?
Czy cię Bóg jaki zagniewany przysłał,
Aby mnie zrobić świata pośmiewiskiem?
Maryna.  Cierpliwość, panie, albo na tem skończę.
Perykles.  Będę cierpliwy; lecz nie wiesz, jak silnie
Moją wstrząsnęłaś duszą, gdyś mi rzekła,
Że imię twoje Maryna.
Maryna.  To imię
Dał mi potężny monarcha, mój ojciec.
Perykles.  Zwiesz się Maryna? Jesteś króla córką?
Maryna.  Przyrzekłeś, panie, słowom moim wierzyć;