Strona:Edgar Allan Poe - Kruk. Wybór poezyi.djvu/35

Ta strona została uwierzytelniona.

dla tej błahej przyczyny, iż nie dostrzega jej działania.
Takie i tem podobne myśli, nadawały dumaniom moim wśród gór i lasów zabarwienie, którego ludzie gminni nie omieszkaliby nazwać fantastycznem. Częste włóczęgi moje wśród tego rodzaju krajobrazów, dostarczały mi szczególnie ciekawych wrażeń, które nabierały w oczach moich tem większego znaczenia, że odbierałem je sam. Cóż to za gadatliwy Francuz powiedział kiedyś, że „samotność jest piękną rzeczą, ale trzeba mieć kogoś, komu by można było powiedzieć, że samotność jest piękna“. Jako epigramat, jest to wyborne, ale to trzeba! o nie! taka konieczność nie istnieje. Ilekroć zdarzyło mi się błądzić przez mroczne głębie dolin, lub wpatrywać się w lazurowe przeźrocza jezior, wrażenia moje potęgowały się niesłychanie faktem, że błądzę, że patrzę sam. Otóż w czasie jednej z samotnych mych wędrówek, wśród okolicy odludnej, pomiędzy górami dziwnie spiętrzonemi, wśród zwikłanych zakrętów, melancholijnych rzek i sennych jezior, napotkałem pewien strumyk z małą na nim wysepką. Znalazłem się tam nagle w czerwcu, owym miesiącu rozwitych liści, a rzuciwszy się na ziemię, pod cieniem aromatycznego krzewu, nieznanego mi gatunku, zamierzałem spocząć tam z oczyma zwróconemi na krajobraz. Czułem, że jedynie w tej postawie napatrzę się dowoli, tak dalece wizyjny charakter, nosił ów widok,