Strona:Edgar Wallace - Pod biczem zgrozy.djvu/39

Ta strona została przepisana.

strach i błaganie, jednocześnie, widniały w nich. Oczy te czujne były zawsze, a nawet jeśli wywarły na kimś wrażenie i dany mężczyzna uległ ich sile przyciągania, to umiały zbyt gwałtownego zalotnika utrzymać we właściwej odległości. Nos miała potrosze podniesiony w górę, a pełne wyrazu usta harmonizowały z płochliwemi oczyma. Niemal całkiem czarne włosy spadały na czoło. Ubrana była w suknię pojedyńczą z atłasu, koloru wody morskiej z nielicznymi jeno klejnotami i ozdobami.
Zbliżył się szybkim krokiem i ujął obie jej dłonie, a oczy szukały z tęsknotą spojrzenia narzeczonej.
— Ślicznie wyglądasz dziś, Edyto! — powiedział ledwo dosłyszalnym szeptem.
Wysunęła łagodnie dłonie z jego uścisku, uśmiechając się jednocześnie.
— Czy dobrze bawiłeś się na Derby? — spytała.
— Było to istotnie, niezwykle interesujące i dziwię się, że nie brałem w tem dotąd udziału.
— Nie mogłeś wybrać gorszego dnia Gilber-