Strona:Edmund Jezierski - Ludzie elektryczni 01.pdf/38

Ta strona została uwierzytelniona.

pełniała karawany, do której podobna nigdy chyba nie deptała piasków Sahary, chyba że za czasów pierwszych wypraw zdobywczych Arabów.
Na czele jej podążał Czesław wraz z Abdulem, prowadzącym karawanę i wskazującym jej drogę.
Jako prawdziwe dziecko pustyni, znał on znakomicie każdy szlak na niej, orjentując się wśród jej piasków z podobną łatwością, jak marynarz wśród bezbrzeżnych fal oceanu.
Na małych, raźnych, zwinnych berberyjskich konikach wysuwali się naprzód nieraz o cały kilometr, by zbadać drogę pod względem technicznym, mianowicie, czy będzie ona nadawać się w przyszłości do przeprowadzenia przez nią linji kolei elektrycznej, mającej połączyć nowe obszary kolonizowane z Algerem.
Raźno posuwano się naprzód przez przestrzenie, okryte ogrodami, winnicami oraz łanami zbożowemi kolonistów, sprowadzonych do Algeru z Francji i oddawna już tam osiadłych.
Wszyscy byli w znakomitem usposobieniu i pełni otuchy, że zamierzony cel osiągnięty zostanie, że nieprzystępne, tajemnicze obszary pustyni ulec muszą przepotężnej woli człowieka i przynosić płody.
Napotykane gromady arabskich koczowników z podziwem i zdumieniem patrzały na tak liczną i tak dobrze uzbrojoną kara-