Strona:Edmund Jezierski - Ludzie elektryczni 01.pdf/72

Ta strona została uwierzytelniona.

i motory elektryczne, coraz bardziej wznosiła się do góry... Prace odbywały się pośpiesznie, wykończano je na gwałt, jakby chcąc, by na przyjęcie Kazimierza Halicza wszystko gotowe było. By on, po przybyciu swojem, musiał tylko nadać temu wszystkiemu ruch, jakby tchnąć w te nieruchome maszyny życie, które szeroką falą rozlać się miało wokoło, niosąc swe owocodajne prądy wszędzie, wszędzie, we wszystkie zakątki piaszczystej Sahary.
Ukończono też prawie wszystko, a on jeszcze nie nadjeżdżał.
Pochłonięty ważnemi interesami, a przytem sam osobiście dozorując wykończenia niektórych części maszyn najbardziej precyzyjnych i najważniejszych, opóźnił swój przyjazd, przebywając jeszcze w Paryżu i komunikując się tylko z panem Erazmem, który znów wiadomości te przesyłał do oazy Simreh.
Wreszcie nadeszła nowa depesza, że Kazimierz Halicz wyjeżdża z Paryża z kompletnym już ładunkiem maszyn i przyborów, potrzebnych do urządzenia grodu elektrycznego. Tymczasem wyjazd nastąpił naprawdę.
Czesław obliczył czas, jaki ewentualnie potrwać może ta podróż i wobec tego, że wszystkie roboty pokończone, postanowił użyć go na rozrywki oraz na wycieczki do nieopodal leżącej grupy oaz...