Strona:Edmund Jezierski - Ludzie elektryczni 02.pdf/42

Ta strona została uwierzytelniona.

Chwilę trwało milczenie.
Wreszcie gość ostrożnie mówić zaczął, zadając Haliczowi pytanie:
— Czy pan zawarł kontrakt z Towarzystwem kolonizacji Sahary?...
— Nie — odrzekł zdziwiony tem zapytaniem Halicz — lecz jestem związany z niem czemś więcej niż kontrakt, gdyż słowem uczciwego człowieka...
Gość skrzywił się nieznacznie i dalej mówić zaczął:
— A więc w razie zerwania kontraktu nie grozi panu zapłata odszkodowania. Możemy zatem mówić swobodnie o interesie.
I poprawiwszy się na krześle, rzucił nagle Haliczowi pytanie:
— A jakby znalazł się ktoś, coby panu ofiarował korzystniejsze warunki?...
Zdziwienie odbiło się na twarzy Halicza i bez chwili namysłu odrzekł:
— Tobym je odrzucił...
— A to dlaczego?...
— Powody te już wyłuszczyłem panu przedtem... Dla nich to nigdy nie przyjąłbym warunków innych, choćby one, nie wiem jak, korzystnemi były...
— Ależ pan nie rozumie własnego interesu! — tłumaczył mu zdumiony tą jego stanowczością gość — toż posiadane przez pana tajemnice, oraz wynalazki dokonane przez niego opłacane być winny na wagę złota... Toż mogą one przynieść tym, co je umiejętnie eksploatować będą, kolosalne