Strona:Edmund Jezierski - Wyspa elektryczna.djvu/80

Ta strona została uwierzytelniona.

i cuda techniki oraz osoby, rządzące tem wszystkiem.
Sama wyspa, jak Henryk z Wawrzonem przekonali się, patrząc ze szczytu wulkanu, miała formę trójkąta. Środek zajmował sam wulkan po którego zboczach wznosiły się przeróżne zabudowania. Brzegi wyspy były wprost niedostępne, zabudowane szeregiem gmachów fabrycznych, tworzących jakby wał ochronny. Z każdej strony znajdowała się olbrzymia brama żelazna, której podnóże obmywały fale morza. Przestrzeń między wulkanem a zabudowaniami na wybrzeżu okryta była rodzajem dachu szklanego, pod którym kipiało życie, obracały się machiny, tłoczyli się kulisi chińscy i murzyni, pracujący ciężko pod kierunkiem swych panów — władców wyspy.
A było tych władców, jak się z czasem przekonali i Henryk i Wawrzon, wszystkiego dziesięciu, a co najdziwniejsze, że każdy z tych panów był innej narodowości, a zatem innego charakteru, innych obyczajów.
Wszystkie prawie narody Europy miały tam przedstawicieli swoich, a nie brakło również reprezentanta Japonji, skośnookiego Kamury, który pod zarządem swoim miał dział chemiczny.
Ciekawym wielce był zarząd wyspą. Każdy z dziesięciu uczonych zarządzał oddzielnym wydziałem mechanicznym, prócz tego była główna rada, złożona z trzech osób, która kierowała wszystkiem i której przewodniczył główny inicjatora i twórca wyspy tajemniczej, amerykanin, dr. Norton.
On to był przewodniczącym zebrania, które