nę Rozę Marinę do sali tronowej, przedstawił ją tam matce i zebranym dworzanom i ludowi, jako swoją narzeczoną, a w przyszłości żonę.
Zabrzmiały radosne okrzyki zebranego ludu na cześć młodej a tak cudnie pięknej pani.
Chojnie wynagrodziwszy ogrodnika, posłał wnet król gońca do rodziców królewny z radosną wieścią o ich nieznanej im córce i wnet po ich przybyciu wyprawił wspaniałe gody weselne.
I żyli królewiczostwo z sobą długie lata, w szczęściu i radości, błogosławieni przez wszystkich poddanych.
Tłumy ludu otoczyły bramy zamkowe, błagając straże, by im pozwoliły stanąć przed obliczem królewskiem. Opierały się straże ich żądaniom, lecz król, spostrzegłszy lud swój, rozkazał otworzyć bramy i dopuścić wszystkich przed oblicze swoje.
Z płaczem i lamentem wpadł tłum do sali i rzuciwszy się na kolana przed królem, mówić począł: