Strona:Edmund Jezierski - Ze świata czarów.pdf/89

Ta strona została uwierzytelniona.

To znów nachylała się nad wązkim otworem piwnicy i wołała:
— Jasiu! Maryś! a ozwijta się, dzieciny moje kochane!
— Nie zawódźta tak, kumo! — mówił, podchodząc do niej kum Balcer — opowiedzta mi lepiej, jak się rzecz miała, bo już po całem mieście chodzą gadki, że wasze dzieci zły porwał. Opowiedzta, a może się jako i zaradzi.
O moiściewy! — zawołała niewiasta, składając błagalnie ręce — dziś rankiem, idąc do jatek, za kupnem mięsa, zostawiłam Jaśka i Marysię pod opieką starego, przy kramie. Zajął się on sprzedażą i nie uważał, że dzieciny poszły się bawić na rumowisko. Gdym powróciła, dawaj je szukać… nigdzie ich nie najduję. Dopiero dzieci sąsiadki powiadają mi, że zaszły aże do lochów. Posłałam więc Magdę, dziewkę służebną, by je wyszukała i przywiodła. Ale ta, gdy tylko przecisnęła się przez wejście, — wykrzyknęła przeraźliwie: — O Jezu! i spadła w dół, do lochów. Chciałam biedz na pomoc, ale wejście zawązkie. Mój więc pobiegł na ratusz, po marszałka z pachołkami, by złemu zaradzili.
Podumał chwilę kum Balcer, wreszcie odrzekł:
— Oj, kumo, widzi mi się, że nieczyste