Strona:Edmund Różycki (Szkic biograficzny).djvu/67

Ta strona została uwierzytelniona.

ciągały w ciągu marszu wiadomości; nie o Wysockim wszakże, ale o nieprzyjacielu, który grupował się w większe massy i przerwane osaczenie powstańców wznowić pragnął.
Ze wszystkiemi powstańczemi partyami w południowych województwach już wówczas nieprzyjaciel był skończył: wszystkie, po dłuższem lub krótszem trzymaniu się, rozbite, rozproszone, zniknęły; jazda wołyńska generała Różyckiego jedyną była partyą powstańczą tamtych okolic, która i rozbiciu nie uległa i zdołała pochlubić się zwycięztwem. Dążono przeto w obozie nieprzyjacielskim z coraz większą zaciętością do pokonania i rozproszenia tych jedynych, niezwyciężonych. Generał, domyślając się zamiarów wroga, taką łamaną linią szedł ku granicy, iż nie zdołano w szeregach przeciwnika z łatwością oryentować się co do jego rzeczywistych zamiarów: widziano go lub słyszano o nim, że jest w Święccu, że około Białozórki, Szybenny, że 28 maja obozuje wreszcie tuż koło Palczyniec. Rzeczywiście generał obozował pod Palczyńcami, zkąd posunął się tegoż 28 maja, około godziny 6 wieczorem, za kordon austryacki. Siły generała, w chwili ostatecznego zbliżenia się do granicy austryackiej, znacznie były uszczuplone. Wśród taborów miał on jeńców rossyjskich; jednego „dońca“ pod Łaszkami ujętego i 13 wziętych do niewoli w bitwie pod Salichą. Ośmiu, czy też siedmiu, uwzględniając ich prośby, uwolniono; reszta przeszła z powstańcami kordon galicyjski i, podczas rozwiązania oddziału, dziękowała generałowi za wygodne utrzymanie i ludzkie obchodzenie się