Strona:Edward Hanslick - O pięknie w muzyce.djvu/194

Ta strona została uwierzytelniona.

rza i poety, zaliczyliśmy człowieka, nie wspomniawszy równocześnie o śpiewie, pochodzącym z ludzkiej piersi. Ale śpiewający pastuszek nie jest dla nas przedmiotem sztuki. Zachowuje się on wobec niej czynnie: pieśń bowiem, choćby najprostsza, składa się z uporządkowanych wymiernych tonów i jest zawsze płodem ducha, czy ją utworzył pastuszek, czy Beethoven.
Jeżeli więc kompozytor zużytkowuje rzeczywiste melodje ludowe, to nie czerpie tem samem z natury, bo przecie istnieć musiał ktoś, co pierwszy tę lub ową melodję „ludową“ zaśpiewał.
A czy temu pierwszemu służyły do tego jakie wzory, wzięte z natury? Nie!
Śpiew ludowy nie jest tedy niczem wziętem z natury, tylko pewnym najniższym stopniem sztuki — jest sztuką naiwną. Wzorem wziętym z natury, mógłby ten śpiew być chyba o tyle, o ile dla malarza byłby np. pajac narysowany węglem na murze. Jest to bądź co bądź także produkt sztuki ludzkiej. Tylko, że najprymitywniejsze rysunki na ścianach zawsze mają jeszcze wzory w na-