Strona:Edward Słoński - Wiśniowy sad.djvu/105

Ta strona została uwierzytelniona.

Przyjdź do mnie... Czekam ciebie w każde rano
i czekam w każdą przedwieczorną ciszę,
a ledwie szelest najlżejszy usłyszę,
to drżę i szepczę twoje słodkie miano.

O, niech się ziszczą, niech się ciałem staną
wizyjnych przeczuć czary i haszysze,
gdy nas zmierzch cichy do snu ukołysze
swych mrących szumów melodyą harfianą.

Przyjdź do mnie... Kwieciem uwieńczymy głowy
pękami miodnych ziół z naszej dąbrowy,
jak ołtarz, ślubne umaimy łoże,

i będziem kochać, śnić i patrzyć w zorze,
a gdy śmierć przyjdzie, rozgrzeszy nas może
naszej miłości jeden świt różowy...