tylko widziała, w nowych Władysława uczuciach, przełamaną przeszkodę połączenia się ze swym kochankiem. Cieszyła się nawet szczęściem siostry, której nie mogła nie być wdzięczną, za czułe okazywane jej przywiązanie. Tyle mają wdzięku i świeżości szczerego serca uczucia, dla wypełzłych od wielkiego świata charakterów!
Pani Sławińska przypatrywała się z zadziwieniem, zaszłej w Emilji zmianie; ta słuchała (jakby powieści o wróżkach) opisywanych jej przez siostrę zabaw stolicy; Władysław zaś, uważał tylko za złocisto mieniący się zjadliwego węża koloryt, dowcipne opowiadania Zofji, i uszczypliwe minki, któremi różne malowała i odznaczała osoby. Na tych uczuciach zszedł pierwszy wieczór.
Nazajutrz była niedziela. Trzaskający z biczów stangreci, kilku powozów na dziedziniec wjeżdżających, obudziły Delfinę, nie zwykłą ten dzień rozróżniać od innych, od czasu w którym usłyszała zdanie pewnego Doktora: iż nie może być nic niezdrowszego, jak różnemi wyziewami zagęszczone powietrze napełnionego kościoła. Zawołała na Zofię niezwyczajną
Strona:Elżbieta Jaraczewska - Powieści narodowe 01.djvu/175
Ta strona została uwierzytelniona.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/9/91/El%C5%BCbieta_Jaraczewska_-_Powie%C5%9Bci_narodowe_01.djvu/page175-1024px-El%C5%BCbieta_Jaraczewska_-_Powie%C5%9Bci_narodowe_01.djvu.jpg)