Pani Sławińska nie przyszła aż na obiad. Po obiedzie czytano, w wieczór się muzyką bawiono; następne dnie tym samym trybem upływały. W częstych chwilach, które Delfina poświęcała regularnej z miastem korrespondencyi, powierzona ojcu lub ciotce Zosia, wesoło się z siostrą po ogrodzie uganiała, pod warunkiem jednak ściśle od matki dołączonym, nie zdejmowania nigdy kapelusika z zasłoną, ani rękawiczek.
Zaczęli goście uczęszczać do Topolówki. Uwielbienie, z którem na Panią Sławińską patrzano, we wszystkiem się do jej gustu stosując, i rad panny Rozalji w modach zasiągano, przewaga i posłuszeństwo, które otrzymały w tym względzie w całej okolicy, nie długo panią i sługę zupełnie zadowolniły; gdyż najpodlejsze kadzidło pachnie próżności, i jeżeli nie przyjemnie, przynajmniej znośniej zaczął czas zchodzić.
Przybyły z Wiednia Pan Hoffel, malarz sprowadzony przez Pana Sławińskiego, dla dawania lekcyi Emilce, która do rysunku zdawała się mieć wrodzony talent, powiększył wkrótce towarzystwo Topolówki, odnowiwszy
Strona:Elżbieta Jaraczewska - Powieści narodowe 01.djvu/60
Ta strona została uwierzytelniona.
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/9/91/El%C5%BCbieta_Jaraczewska_-_Powie%C5%9Bci_narodowe_01.djvu/page60-1024px-El%C5%BCbieta_Jaraczewska_-_Powie%C5%9Bci_narodowe_01.djvu.jpg)