Strona:Eliška Krásnohorská - Powiastka o wietrze.djvu/30

Ta strona została uwierzytelniona.

Wzięła wtedy swoje zawiniątko, a zobaczywszy na ziemi jabłka z rodzicielskiego ogrodu, które był Witek wczoraj porzucił, podniosła je i schowała dobrze, gdyż to była pamiątka pożegnania się z ojcem. Potem rozwinęła chusteczkę i rzekła: „Leć, wietrzyku leć, do dobrego mnie prowadź,“ a wnet zaczęła szybko naprzód pędzić naprzeciw wietrzyku do miasta tą samą drogą, którą Witek w nocy uciekał. Postanowiła sobie, że gdziekolwiek przyjdzie, pytać się będzie równocześnie o brata i o dobroczyńcę, aby, jeżeli można, obydwóch odszukać.
Szła ulicą około wspaniałych kramów i szukała takiego człowieka, któryby z widzenia zdał jej się dobrym i mądrym człowiekiem, aby go się poradzić. Kupiec futer rozmawiał przed kramem z jakimś panem, który miał złotą gwiazdę na sukni. Zaprzestali rozmowy, gdy ujrzeli dziewczę, które im w twarz patrzało.
„Kogo szukasz, dzieweczko?“ zapytał się łagodnie kupiec.
„Szukam braciszka, który mi się dziś w podróży gdzieś zapodział; nazywa się Witek i jest do mnie podobny; o panie, czyście go snać w tem mieście nie widzieli?“
Handlerz futer zadziwił się wielce. „A macie wy rodziców?“ pytał się daléj.
„Mamy ojca, który mieszka ztąd daleko. Posłał nas, abyśmy stary dług odsłużyli, ponieważ nie możemy go zapłacić.“
„Tak!“ zawołał z żalem kupiec, gdyż poznał, że Witek zaparł się ojca, siostry i powinności. „Tak więc się te rzeczy mają, a ja tego chłopca przyjąłem za swego.“
„Przyjęliście go za swego,“ zawołała radośnie Dorotka, „o panie, składam wam za to dzięki serdeczne. Pozdrówcie go, dobry panie, ode mnie, gdyż ja muszę iść daléj szukać dobroczyńcy, któremu mam służyć.“
„A któż to jest?“
„Przed jedenastu laty przyszedł do nas obcy pan, który pomógł ojcu z biedy. Mówił on, że jest ojcem,