Strona:Eliška Krásnohorská - Powiastka o wietrze.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.

rowo zakazał spełniać jéj życzenia, gdyż wziął ją pod swoję opiekę, a nie chciał puścić jéj saméj na dalekie morze do obcego świata. Przedsięwziął sobie zająć się losem obojga dzieci.
Dosia płakała, a Witek śmiał się wesoło. „Chcesz znowu iść naprzeciw wiatru z powodu jakiegoś ślubu, jak już to raz uczyniłaś, gdyś i mnie wciągnęła — ale nic z tego nie będzie, teraz rada nierada musisz płynąć z wiatrem za mojem szczęściem.“
Pan mu dawał rozkazy dla majtków, a dziwił się, że tak szybko i dokładnie wszystko wykonywali, jeżeli go posłał, gdyż nie wiedział, że wiatr kierował się podług Witkowego kapelusza. I majtkom szła praca od ręki, gdy stał nad nimi chłopiec z kapeluszem i dawał im zlecenia. Wnet go też wszyscy polubili i mawiali żartem, żeby on miał być rządzcą okrętu.
Płynęli szczęśliwie dzień cały, aż wieczorem zbliżyli się do miejsca, gdzie wiele okrętów rozbiło się na podwodnych skałach; a że noc była ciemna, przeto zaprzestali żeglugi, zapuścili kotwicę w morze i ściągnęli żagle. Właściciel okrętu widział z ubolewaniem, że Dosia cały dzień płakała, spoglądając wciąż żałośnie w stronę, zkąd wypłynęli i przypatrując się łódce, która z okrętem płynęła. „Ta biedna dziewczyna chce uciec,“ pomyślał sobie, dla tego na noc przykazał tym surowiéj, aby się nikt nie poważył wpuścić dziewczynę do łódki, bo ktoby to uczynił, byłby wrzucony w morze.
Majtkowie wszyscy spać się położyli, tylko jeden z nich straż sprawował, a Witek sam się ofiarował, że także będzie przez noc czuwał. Właściciel okrętu był rad temu i jeszcze prosił Witka, aby, skoro się co niezwykłego zdarzy, zaraz go obudził; było bowiem na okręcie wiele kosztownych towarów, rozbicie zatem okrętu lub napad rozbójników byłby wyrządził nieobliczone szkody. Pan odszedł do kajuty, a Dosia dostała osobną komórkę, w któréj pan ją na klucz zewnątrz zamknął, aby wyjść nie mogła.
Witek zabawiał strażnika w różny sposób, a gdy