Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.

— Będziemy łaskawe mamo, i nakryjemy do stołu, gdyż oddawna jeść już nam się chce.
Mała kobietka wyobrażająca mroźną zimę, cofnęła się do sypialnego pokoju, Dowcipna i Piękna zaczęły krzątać się około stołu umieszczonego przed kanapą, z którego zdejmowały lampę, siatkową haftwaną serwetę, i mnóstwo drobiazgów służących ku ozdobie pokoju, a naturą i sposobem wyrobienia podobnych tym, jakie przystrajały okna. Rozumna nie ruszała się z miejsca, i pogrążona w czytaniu „Żyda tułacza“, zdawała się być obcą wszystkiemu co ją otaczało. Dowcipna zaściełając stół obrusem, wskazała na nią ręką.
— Patrz Piękna! — rzekła, — Rozumna nie chce podzielać prac naszych w rodzicielskim domu podejmowanych; ona wie, że wkrótce zostanie żoną obywatela.
Piękna nie odpowiedziała. Niosła ona w obu rękach stos talerzy z grubego pospolitego fajansu, lecz mimochodem spojrzała w okno, i stanęła przed nim jak przykuta.
— Cóż tam znowu! — zawołała na nią Dowcipna, — czemuż nie podajesz mi talerzy?
Spojrzała przez drugie okno, i zawołała:
— A! Pan Sylwester!
Istotnie, przeciwległą stroną ulicy postępował młody wysoki mężczyzna, w bardzo skromnym paltocie, i czapce z pod której wyglądały bujne czarne