Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/300

Ta strona została uwierzytelniona.

powiadał. — Napiszę inny. W tamtym było dwa przekreślenia i jedna kropka zbyteczna; to nieuchodzi w liście do takiego dostojnika. Mógłby mię jeszcze posądzić o nieumiejętność pisania. — Coby mogło zły wpływ wywrzeć na twoje interessa, — wtrącał ktoś z uśmiechem. — Naturalnie — z zupełną powagą odpowiadał pan Walery.
Jakim sposobem wytworzyła się w nim ta manja która była zajęciem, udręczeniem, a zarazem i niewyczerpanem źródłem pociechy jego życia, trudnoby dokładnie opowiedzieć. On sam nie zdawał zapewne sobie sprawy z tego psychicznego processu, który się odbył w jego głowie, budując w niej całe szeregi zamków na lodzie, wlewając w nią niezłomne przekonanie o prawdzie tego, co nigdy nie istniało. Pierwszem prawdopodobnie źródłem tej manji czy tego nieustannego oszukiwania samego siebie, było to, że pan Walery miał matkę niemkę, z domu Staub. Byłato kobieta mało oświecona, ale niesłychanie próżna, i przez całe życie nic więcej nie robiła, tylko opowiadała o starożytności i bogactwie niemieckiej rodziny von Staubów. Ojciec pana Walerego był nizkiego stopnia urzędnikiem, i wielce nieznaczącą figurką w obec swej feudalno-wspaniałej małżonki. Oboje odumarli syna bardzo wcześnie, ale w umyśle chłopca nazawsze już pozostały wyryte do dziwaczności nieraz dochodzące opowiadania matki; wzrastały one ciągle, coraz kolosalniejszych nabie-