Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 1.djvu/570

Ta strona została uwierzytelniona.

Sylwester zrozumiał znowu krótkie pytanie jakie mu zadano, ale zamiast odpowiedzi wziął ręce Pięknej, i wzajemnie zapytał. — Czy ty mię kochasz Saluniu? Piękna popatrzyła w jego ciemne, dobre oczy, z głębokim wyrazem przywiązane do jej twarzy, i poczuła wielką ochotę odpowiedzieć słowami poety: „Czy Marja ciebie kocha? mój drogi, mój miły”... Powstrzymała się jednak, i ulegając innemu znowu uczuciu, niecierpliwie stopą o bruk uderzyła.
— Czyż niewiesz o tem Sylwestrze? — zawołała — o, doprawdy, jeżeli nie wiesz jeszcze o tem, to możesz sobie iść i nigdy nie wracać.
W niecierpliwym tym wykrzykniku i uszczypliwym jego tonie, ozwały się przyzwyczajenia panujące w rodzinie Suszyców; ale Piękna, która lubo przesiąknięta temi przyzwyczajeniami nienawidziła ich szczerze, przeraziła się wnet dźwiękiem własnego głosu. Toteż złagodniała nagle, i wymówiła z energją, ale już łagodną: — Wiem dla czego pytasz mię w tej chwili czy cię kocham; przewidujesz walkę o chleb powszedni...
— Gorzej niż to, moja droga — poważnie przerwał Sylwester, przewiduję walkę...
— Z moją rodziną — smutnie dokończyła Piękna, z moją matką, — dodała, — z matką szczególniej, gdyż ojciec nie miesza się wcale do spraw naszych, a siostry i bracia nie mają nademną prawa... Ale matka...