Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.
—   9   —

— Tak — potwierdził hrabia, — rozumiesz ją w istocie, bo ile razy podzielałaś ją ze mną! Nic z tego co mię zajmuje, nie jest ci obcem.
— Czyliż nie byłam uczennicą twoją, ojcze — odparła Krystyna; — a teraz czyż nie jestem twoim kopistą, sekretarzem, a nawet twoją pomocnicą, bardzo pokorną co prawda, ale przyznaj sam ojcze, że i bardzo użyteczną.
Przy ostatnich wyrazach zaśmiała się swobodnie, a dźwięk jej śmiechu srebrną falą przerznął głuche milczenie starej komnaty, budząc w niej echa młodego życia i wesela. Śmiejąc się pochyliła głowę i przylgnęła ustami do wyciągniętej ku niej ręki hrabiego. Przestała śmiać się, i podniosła na niego oczy promienne i wymowne.
— Mój ojcze! — szepnęła, — mój mistrzu, mój dobroczyńco!...
Wesołość i dziwne uszczęśliwienie rozpromieniło twarz hrabiego. — No, panie sekretarzu — zawołał z żywem poruszeniem, które było u niego oznaką powstającej swobody umysłu, — pełń swą powinność! Oto gruby stos listów zaadresowanych do twego mistrza, oczekuje twoich młodych oczu. Moje zmęczone dziś więcej jak kiedy...
Krystyna białą dłonią przygarnęła ku sobie sporą ilość zapieczętowanych pism, na których widniały charaktery najróżniejszej natury, męzkie i kobiece, wprawne i nieumiejętne, wykwintne i gru-