Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/216

Ta strona została uwierzytelniona.
—   210   —

Głos ten zadał jeszcze po chwili następujące pytanie.
Czy możesz mi pan powiedzieć jakieto było fałszerstwo, i co miało ono na celu?
— Miało ono na celu — odpowiedział Sylwester — wzięcie z banku sumy 500,000 złotych, w kształcie pożyczki udzielonej hrabiemu Horskiemu na ewikcję dóbr Dolinieckich.
— A! z banku... na ewikcję dóbr Dolinieckich...
Głos, który wymówił te wyrazy, nie był głosem Dembielińskiego. Nigdy, przenigdy takie dźwięki zgnębione, okropnem jakiemś i z całej mocy tłumionem przerażeniem przejęte, wyjść nie mogły z piersi tego dumnego człowieka, przyobleczonego w rozliczne godności i świetności; tego szczęśliwca stąpającego po wawrzynach, z palmą zwycięztwa w ręku!
Ale w tejże samej chwili siedzący w cieniu mężczyzna pochylił się nieco naprzód, i niedbałym ruchem wspierając rękę o poręcz kszesła, wychylił głowę pod światło ognia. Na czerwonawem tle płomienia zarysował się profil jego blady, ale najmniejszem nie poruszony drżeniem, i tak jak przed godziną w wielkiej sali zamkowej, podobny do pięknej ale nieruchomej rzeźby. Linje tego profilu, z którego nikt nic wyczytaćby nie potrafił, mogłyż należeć do tego samego człowieka, którego głos zdradzał przed chwilą jakieś wzruszenia po-