Strona:Eliza Orzeszkowa - Nowele i szkice.djvu/137

Ta strona została uwierzytelniona.
— 127 —

gość torów ludzkich czarnością nieprzebitą. Należał do tych, którzy, cienie ziemskie biorąc głęboko do serca, umieją zanurzać czoła w światłach niebieskich. Ale pociechy nawet poetów, nawet myślicieli, bywają natury różnej, często poziomej, czasem nawet marnej i lichej. Te światła, któremi Kochanowski nalewał smutne serce swoje i których czarę podawał innym smutnym sercom, ściągane były ze szczytów najwyższych. Więc naprzód z wiary we wszechmoc Boga:

»Siła może Bóg wywrócić w godzinie«.

Z jasnego widzenia, że Wszechmoc ta w nieprzeniknionych dla umysłu ludzkiego planach swych przeciwstawia ciemnościom światło, złemu — dobro:

»Nadzieja dobra serca niech podpiera.

Zaż, że źle dziś, ma być źle i potem?
Jeden jest Bóg, który chmury zbiera

I co rozświeca niebo złotem«.

*

»Nie porzucaj nadzieje,

Jakoć się kolwiek dzieje,
Bo nie ostatnie już słońce zachodzi,

A po złej chwili piękny dzień przychodzi…

Światła te czerpał z poczucia odrębności ducha ludzkiego od grubej materji cielesnej i z tej pewności, że duch ten razem z materją zagładzie ulec nie może:

»Ziemia w ziemię się wraca, a duch, z nieba dany,
Miałby zginąć?

*