Strona:Eliza Orzeszkowa - Nowele i szkice.djvu/205

Ta strona została uwierzytelniona.
— 195 —

żebrak, który na kamieniu przydrożnym kawałkiem chleba dzieli się z psem zgłodniałym, przewyższa bogactwem Lukullusa, który morduje słowiki, aby ich językami łaskotać mile swoje łakomstwo. Wobec tej prawdy, wyższą dostojność posiada prostak z sumieniem białem, niżeli mędrzec z szarem, albo mocarz z czarnem; szczęśliwszym jest usypiający po płaczu, niż po rozpuście, przeświecający nagiem ciałem z łachmanów, zdobytych znojem własnym, niż owinięty purpurą, zdartą z ciała bliźniego. Dawać komuś z góry rozgrzeszenie za zło, byleby tylko jakąś specjalną rzecz czynił dobrze, znaczy to krzywdzić go w tem, co dla niego najdroższe. Cieszysz się, jeżeli szewc, wybornie robiący buty, okaże się równie wybornym człowiekiem. Stawiasz więc niżej mózg, snujący myśli, od ręki, wyciągającej dratwę. Dlaczegóż tak ubliżasz przedmiotowi swoich hołdów? To jedno; a drugie, że człowiek nie jest zbiorem gratów, bez ładu na kupę rzuconych, i z których każdy sterczy zosobna, lecz organizmem, w którym czynność jednego z organów wpływa na czynności innych, ściśle są z sobą spojonemi. Umysł! charakter! wyobraźnia! serce! Kto doświadczył, jaką falę myśli rzuca do głowy silne uderzenie serca, jak trwoga i troska o przedmiot ukochania budzi i zaostrza zdolność do spostrzeżeń, jak żądza czystych wyżyn przypina skrzydła wyobraźni, jak szlachetne ambicje i silne postanowienia wołają do zemdlonych, zmęczonych, spragnionych uśnięcia na różach: »Powstań! wytrwaj! poświęć! znieś!« — kto wszystkiego tego w drobnej chociażby mierze doświadczył, ten wie,

13*