Strona:Eliza Orzeszkowa - Nowele i szkice.djvu/206

Ta strona została uwierzytelniona.
— 196 —

że twórczość umysłowa, potężna i czysta, nie może istnieć obok uczuć i zamiarów lichych i brudnych...
— Przepraszam cię! Istniała nieraz. Świat znał nicponiów, którzy pisali bardzo zabawnie i nawet tęgich łotrów, po których zostały dzieła genjalne...
— Przypatrz się tylko uważnie tym ostatnim, a odkryjesz Achillesowe pięty, które w nie przeszły z istoty ich autorów. Ani Plato ni Arystoteles, ani Dante, Szekspir i Jan z Czarnolesia, nie byli łotrami, a jeżeli historja oskarżyła Franciszka Bacona o kradzież dobra publicznego, Machiavellego o schlebianie tyranji, Goethego o samolubstwo, to może tylko dlatego, że sonda jej jest zbyt krótką i motyka zbyt płytką, aby dosięgać dna tej otchłani, którą jest genjusz, i dobywać z niej czystą prawdę. Co do zabawy i rozrywki, masz słuszność: dostarczali ich światu pisarze najrozmaitszej wartości człowieczej, ale czyliż nie widzisz różnicy, zachodzącej w rozrywce, podawanej przez Arystofanesa i Petroniusza, przez Boccaccia i Swifta, przez Moliér’a i Paul de Kock’a? Komedjopisarze i romansopisarze, noweliści, humoryści bawili i rozśmieszali ludzi, lecz w jakże różny sposób! Czy w jednym z nich, z pod swobodnie rozigranego dowcipu, jak z pod roziskrzonej w dzień słoneczny powierzchni rzeki błękitnej, nie przegląda majestatyczne oblicze wolnego Greka, który tylko co wrócił z pod Maratonu? A gdy czytasz »Satyrikon«, czy usta twoje, oprócz śmiechu, nie drgają także niesmakiem, na widok rozkładu, który sinemi i brunatnemi plamami okrywa duszę arbitra Neronowskiej elegancji,