Strona:Eliza Orzeszkowa - Nowele i szkice.djvu/212

Ta strona została uwierzytelniona.
— 202 —

rzu rozległem lub potoku wartkim, odbiją się widnokręgi szerokie, krajobrazy rozliczne, dramaty przejmujące, liry szalone pieśniami czarującemi; wówczas, siła uczuć krzesać w nim będzie siłę słowa, a z wielkości myśli powstanie jej trwałość.
Tak, trwałość. Bo jedną z najdziwniejszych zagadek tego rzędu jest efemeryczność niektórych talentów, nawet dużych, które jak meteory przelatują po firmamencie ze świetnym blaskiem i przepadają w wiecznej ciemności. Wątku zabrakło, ale gdzie? W mózgu zapewne, ale dlatego, że serce nie dosyłało do mózgu dosyć krwi. W ogromnej większości wypadków, mózg jest niedokrwisty tam, gdzie serce słabo działa.
— Umilkłeś, a ja, po zastanowieniu, gotów byłbym słuszność ci przyznać, gdybym nie lękał się — staroświecczyzny. Wszystko, coś mówił, mocno pachnie staroświecczyzną. Pewien znajomy mój, człowiek wielce wykształcony, z umysłem krytycznym, pesymista, sceptyk, wielbiciel Baudelaire’a, Catulle-Mendés’a, potrosze Zoli także, a Ibsena i wszelkich Skandynawów najbardziej, zwykł mawiać o sobie: »ja, modernista!« albo »my, moderniści!« I wiesz? imponuje to ludziom ogromnie. Raz byłem świadkiem, jak pewna pani, dotychczas żona i matka tak wyborna, że trochę aż na kwoczkę zakrawająca, po kilku z nim rozmowach zaczęła na prawo i lewo flirtować, aby w oczach jego okazać się modernistką. Młodzieniec pewien znowu, wychowany w tradycjach najlepszych i uczuciach najszlachetniejszych, w obecności tego znajomego, o którym mówię, zaparł się ojczyzny, jak św. Piotr Chrystusa, pragnąc tą ceną