Strona:Eliza Orzeszkowa - Nowele i szkice.djvu/73

Ta strona została uwierzytelniona.
— 63 —

nych otwierają, u ognia trzaskającego w izbach zacisznych, gdy na dworze wichry zimowe z zawiejami śniegowemi wyjące tańce zawodzą, u kolebek dzieci, nad mogiłami wcześnie pomarłych kochanków, na widok przelatujących orłów i sokołów, przy żałosnych okrzykach jaskółki, wijącej się w szponach jastrzębia, przy odgłosie wielkich zbrodni, wielkich bólów i wielkich poświęceń, przed obrazem sierocej niedoli, matczynej miłości, niewieściego wdzięku.
Aż z biegiem czasu, rojem powstają w kraju, rozplątują się po kraju: hymn, epos, baśń, powieść, pieśń religijna, wojenna, miłosna, na różnych strunach serca ludzkiego wygrywana pieśń liryczna.
Żadnymi znakami, na żadnej tkaninie jeszcze nie utrwalane, przez usta ludzkie tylko powtarzane, odmieniane, wzbogacane, w pamięciach ludzkich one tkwią i jak potok ze szczytu górskiego, po skłonach czasu, z pokoleń na pokolenia spływają, wzbierając i śpiewając.
Dlaczego stało się to przez tych ludzi, nie przez innych, w tej godzinie życia tych ludzi, nie w innej? Tajemnica. Nie odsłonią jej istoty ceny rynkowe, ani warunki żywnościowe, ani stosunki pomiędzy pracą i płacą, pomiędzy różnymi sposobami zdobywania przez pracę kawałków chleba i mięsa. Jednostajne ich kawałki mieli wszyscy rolnicy, którzy owego ranka z pługami wyszli na pole, jednostajnie twarze ich świeciły od znoju i jednostajna przestrzeń dzieliła ich oczy i uszy od kwitnącej pod gajem kaliny i śpiewającego w gaju słowika. Jeden tylko zaśpiewał o kalinie i słowiku.
Coś było w duchu ludzkim, co spało i obudziło się,