Strona:Eliza Orzeszkowa - Pieśń przerwana.djvu/122

Ta strona została uwierzytelniona.
110
ELIZA ORZESZKOWA

I obu rękoma podawała mu przedmiot, o którym była mowa nie bez trudności, bo był ciężki.
Przyjemski, milcząc, powoli, z zimną krwią doskonałą zrobił jak powiedziała: wziął od niej kosz i postawił na trawie, z drugiej strony sztachet, poczem oparł się o sztachety i patrząc na nią oczyma, napełnionemi blaskiem szczególnym, zaczął mówić:
— Dobrze. A teraz, kiedy egzekucya już spełniona, chciałbym poznać motywa dekretu...
Widziała, że nie jest obrażony, że owszem, pod żartobliwością, z jaką mówił, dźwięczała w jego głosie nuta więcej przyjazna niż kiedykolwiek. Więc też dość swobodnie odpowiedziała: