Strona:Eliza Orzeszkowa - Pierwotni.djvu/19

Ta strona została uwierzytelniona.
— 11 — 

pierów w dwu ciemnych grubych rękach, stał mężczyzna około pięćdziesięcioletni, gruby, ciężki, z długą, gęstą brodą, w czarném, prostém ubraniu. Postawa jego nie była lękliwą ani pokorną, lecz tylko niezgrabną i głębokiego uszanowania pełną. Na twarzy téż, o nizkiém, ogorzałém czole i ustach znikających prawie pośród gęstwiny wąsów i brody, nie było ani trwogi i uniżoności, ani téż radości lub rozczulenia; była ona apatyczną, ponurą trochę i wyrażającą uczucie przymusu, doświadczanego zwykle przez kogoś, kto wstępuje do obcéj i zupełnie obojętnéj sobie sfery zjawisk i ludzi. Pani Izabella szybko zbliżyła się ku dzierżawcy dóbr Odropolskich, i na powitanie podała mu obie swe piękne ręce. Ruchy jéj żywe były i pełne wdzięku, w oblewającym twarz uśmiechu malowała się uprzejmość wielka i aż prawie radość. Tę ostatnią wyraziła nawet słowami:
— Bardzo, bardzo mię to cieszy, że nakoniec widzimy się znowu z panem, kochany panie Żytnicki! Tak się już strasznie stęskniłam była za Odropolem i za wszystkimi moimi znajomymi i przyjaciółmi tutejszymi, że gdyby nawet i nie list pana, wzywający mię, była-bym w tym roku przyjechała z pewnością. Niechże pan siada; proszę, bardzo proszę!...
Posunęła ku niemu jedno z ciężkich, stół otaczających krzeseł, i sama na drugiém usiadła. Żytnicki uczuł się snadź serdeczném powitaniem tém wielce zadowolony. Z głębokim ukłonem pocałował rękę gospodyni, usiadł na podaném sobie krześle, papiery przyniesione położył na stole i milczał.
Pani Izabella zaczęła znowu:
— Doprawdy nie wiem, jakiemi słowy podziękować mam panu za tak zacne i szlachetne postępowanie pana ze mną i z moim biednym Odropolem. Pan Pomieniecki, który w tych stronach zeszłe lato przepędził, mówił mi, że gospodarstwo w Odropolu jest tak... tak wzorowe, iż daléj już iść nie może... jak zaś punktualnie przesyłałeś mi pan sumy dzierżawcze