Strona:Eliza Orzeszkowa - Stare obrazki.djvu/185

Ta strona została uwierzytelniona.
—   179   —

Śpieszmy! Odziejmy go, zabawmy, na najwspanialszym ze statków naszych do Rzymu odprawmy.
Spełniając to, co wypowiadali, żwawo krzątali się po statku i dokoła więźnia. Jeden Belianusowi na ramiona rzucał togę śnieżną, szkarłatem bramowaną, w złote haftowaną palmy; drugi mu ją układał w malownicze fałdy; inny, w miękkie i półksiężycem świecące sandały stopy jego wsuwał, młody Tyfiros, ze zwinnością galijczyka lutnią przyniósłszy, już po jéj strunach dzwonić zaczynał. Skato ku niemu puhar, napełniony rubinowém winem, wyciągał, czyniąc to z powagą i wdziękiém, które, że niegdyś arystokratą był, przypominały.
Dwaj tylko ludzie na ustroniu stojąc, w milczeniu na to, co przed nimi działo się, spoglądali. Młodemu Olimpusowi powaga wodza w ten ruch zawrotny mieszać się nie pozwalała; Bawiusz miał brodę srebrną, oblicze okryte bruzdami, i wiele lat minęło, odkąd na wojnę ludzi z ludźmi patrząc, niby po utraconéj nadziei pokoju i wierze w cnotę, przywykł był wzdychać: — O Gracchusy!
Olimpus westchnieniu temu odpowiedział:
— Cóż w tém smutnego spostrzegasz, przyjacielu zamordowanych przekształcicieli świata? Kot długo igra z myszą, nim ją zadławi; niech w dzie-