Strona:Eliza Orzeszkowa - Stare obrazki.djvu/213

Ta strona została uwierzytelniona.
—   207   —

ziemi i Troi, Kassandro? Czy za to, żeś z wnętrzności twéj matki wyszła niezupełnie taka, jak inne niewiasty i że w miarę wzrastania przymiotów twoich malała dla cię miłość twojéj matki? Czy za to, że twe siostry przezwały cię dziką łanią? Czy za to, że twój ojciec zwał cię chmurą swego domu? Czy za to, że kiedy przez Apollina oświecona, uczyłaś Trojan, jak z Grekami walczyć i czego od nich spodziewać się mają, oni kąsali cię tysiącami żądeł? Dlaczego teraz, gdy cały ród Priama zbawia się, albo ginie razem, ty zamknęłaś się w téj świątyni, samotna i odtrącona? Modliłaś się tu za Troję? Dobrze. Sam z całego siebie zrobiłbym jednę modlitwę o jéj zbawienie. Ale jéj nic już nie zbawi. Nie chcesz przeżyć Troi i bezbronna czekałaś tu przyjścia Greków? Dobrze, oni przyjdą. Bądź pewna, że przyjdą. Zginiemy razem z ojczyzną. Ale przedtém zapomnij, Kassandro! O bogach i ludziach, o krzywdach i zemstach, o téj światłości nawet, którą napełnił cię Apollo, a przez którą widziałaś więcéj niż inni i cierpiałaś więcéj niż inni, zapomnij! Owinę cię moją miłością tak, że nic już z za niéj nie zobaczysz, nawet tego Greka, który nam śmierć przyniesie. Upoję cię mojemi pocałunkami tak, że nic nie uczujesz, nawet bólu, który ci zada oręż grecki. Zaniosę cię do téj ciemnéj niszy i w niéj, my, przez bogów zdeptane robaki, wydrzemy bogom chwilę wolności, wszechpotędze ich urągającą.