Strona:Eliza Orzeszkowa - Stare obrazki.djvu/27

Ta strona została uwierzytelniona.
—   21   —

— Vale! — zawołały piękne i strojne kobiety, pośród kolumn stojące, a gdy ostatnie to pożegnanie słały istocie, która zaledwie była powitała życie, na tak wesołych przed chwilą ich twarzach rozlał się szczery smutek; żywa Rufilla, bogatego męża sobie łowiąc i skromna Tertulia, ulubienica Cezara, miały łzy w oczach, inne płakały nawet na dobre, tylko Cecylia Metella, w szałach życia zestarzała, ukryć nie mogła wstrętu i przesądnéj trwogi, którą budził w niéj widok śmierci.
— Vale! — ozwał się u wejścia poważny chór męzkich głosów. Dostojni krewni i przyjaciele Wespiliona, przez jednego ze sług o nadejściu stanowczéj chwili uwiadomieni, nader szli śpiesznie i śnieżnemi latiklawami swemi świecąc w fioletowym zmroku pokoju, objęcia swe otwierali, szeroko przed strapionym ojcem. Wespilion, z postawą spokojną i poważną, lecz z twarzą, któréj drgnień bolesnych pohamować, ani wielkiéj bladości ukryć nie mógł, postąpił ku nim, a Antistiusz Labeon był piérwszym, którego z dłońmi połączył swe dłonie i na którego ramię opuścił głowę, rozrzewnioną nad siły. Z Labeonem od młodu wiązała ich przyjaźń ścisła, którą uświęcała wspólność stoczonych walk i stale choć skrycie piastowanych przekonań. A gdy dwaj przyjaciele zamieniali się z sobą cichemi, urywanemi słowy, nad umarłą dziewczyną zabrzmiało ostatnie, z rodzierającém łkaniem wykrzyknięte: — Vale!