Strona:Eliza Orzeszkowa - Stare obrazki.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.
—   26   —

po grecku, pięknie gra na cytrze i w gospodarstwie domowém nikt jéj prześcignąć nie może.
Cecylia z góry na mówiącą spojrzała.
— Prawda jest dzieckiem czasu, Salvio — pedantycznie nieco odrzekła; — gdy pożyjesz dłużéj, dowiesz się wielu prawd o niewieściéj głupocie i mądrości...
— Turia jest bardzo piękna i córka jéj nigdyby jéj we wdziękach nie dorównała, — zauważył jeden z wytwornych młodzieńców.
Pochwała, ta udzielona piękności, która jéj pięknością nie była, ugryzła w serce Rufillę.
— Czyście zauważyły — zaczęła — jak dziwném było dzisiejsze obejście się z nami Turyi? Lukrecyuszowi swemu ręki nawet nie podała...
— Na nas spojrzała, jakbyśmy jéj nieznane były i odwróciwszy się wnet do swéj Atyi...
— Wyglądała tak, jak gdyby dotkniętą została przez chorobę świętą (waryacyą).
— O Atia! Ciekawa to rzecz, czy ona ze swemi złotemi włosami i ze swą gołąbkową twarzą, męża sobie znajdzie!
— Pora-by już! Dwudziesty rok życia rzymskiéj dziewicy kopie grób dla jéj nadziei...
— Domini! — zawołała do młodzieńca Cecylia — daje wam zagadkę do odgadnięcia. Co od Atyi Hymen odpędza?