Strona:Eliza Orzeszkowa - Stare obrazki.djvu/64

Ta strona została uwierzytelniona.
—   58   —

ziwszy, odejdę niepytana o nic, w milczeniu i swego dopnę. Lecz skoro nieumiejętność kłamania i słabość serca zmusiły mnie do wyznania ci prawdy, proszę cię, Lukrecyuszu..
Umilkła na chwilę i podniosła głowę. Na twarzy jéj malowała się teraz wielka, uroczysta powaga.
— Proszę cię, Lukrecyuszu mój, abyś uczynił tak, jako ja umyśliłam. Młodym jeszcze jesteś i pięknym; wysokie miejsce, które w ojczyznie naszéj zajmujesz, okrywa cię urokiem dostojności i zasług. Niejedna dziewica piękna i szlachetna umiłować cię może i ze szczęściem towarzyszką twą i panią domu twego zechce zostać. Jeżelibyś jednak rady méj chciał usłuchać, pojął-byś naszę Atię. Wiek jéj dojrzały, — dwudziesty rok życia skończy ona niebawem, — za trwałość pięknych przymiotów jéj ręczy. Przyzwyczajona czcić cię jako wzór wszelkich cnót męzkich, do czci téj przyłączy miłość najczulszą i wierną. Ubogą jest wprawdzie, ale ty nie masz duszy chciwéj bogactw, a ja, w dzień zaślubin waszych, przyniosę jéj w darze połowę skromnego majątku mego. Druga jéj połowa, po śmierci mojéj do dzieci Wespiliona i Atyi należéć będzie...
Łzy głos jéj zatamowały, lecz nie zgasiły szlachetnego ognia, który napełniał jéj oczy i rumieńcem zapału oblał podniesione czoło. Patrzała na męża, lecz odgadnąć nie mogła, co czuł i myślał,