Strona:Eliza Orzeszkowa - Stare obrazki.djvu/69

Ta strona została uwierzytelniona.
—   63   —

swe Olimp wybrali, skoro ziemia tak doskonałe daje rozkosze...
Turia wpatrywała się w mówiącego szeroko otwartemi oczyma. Po co przywołał on to wspomnienie, które w téj chwili łzami palącego żalu wzdymało jéj piersi?
— Ale godziny życia, Turio, naprzemian bywają dla ludzi matkami i macochami. Przyszła godzina, gdy rozplotłem ramiona twe, któremi szyję mą z namiętną trwogą oplatałaś i w rękę ująłem miecz. U boku Brutusa walczyłem o wolność i dostojność Rzymu. Pokonanego i ciężką obrażonego raną, zwycięzki Oktawian na wygnanie mnie skazał. Straszném było-by ono, gdybyś ty, Turio, z malutką Wespilią u piersi nie towarzyszyła mi w trudnéj żegludze morskiéj i na piaszczystych wydmach Afrykańskiego wybrzeża. Ty byłaś przy mnie, gdy spienione bałwany morza pochłonąć miały kruchy ten statek, na którym Cezar powierzył morzu niemiłych sobie i, ramieniem jedném cisnąc do piersi płaczącą Wespilią, a drugiém szyję moję otaczając, mężnie i słodko mówiłaś: „Zginiemy razem”. Potém w ubogiéj chatce ciemno-skórnego Etyopa wraz ze mną sypiałaś na skórach zwierzęcych i żywiłaś się nikczemnemi płodami dzikiéj téj krainy, a nigdy nędza nasza, tak niepodobna do dostatków, wśród których wyrosłaś, nie wywołała ci na twarz żalu lub niesmaku. Gdy nadchodzący