Strona:Emilka dojrzewa.pdf/119

Ta strona została przepisana.

tego coś wartościowego. Tak, tak, za 10 lat, nie ściągaj brwi, mała. Masz talent i niezwykłe wyczucie słownika, zawsze używasz właściwego określenia na dane pojęcie, lub dany przedmiot, a to jest nieocenione. Ale masz również wady. To ciągłe podkreślanie... pozbądź się tego, mała, koniecznie!

Emilka opowiedziała mu, zanim odeszła, o swym układzie z ciotką Elżbietą.

— Wybornie! — zawołał pan Carpenter.

— Wybornie? — powtórzyła Emilka zdumiona.

— Tak. Tego właśnie ci potrzeba. To cię nauczy oszczędności. Obserwuj życie przez trzy lata i zobacz, co można z niego zrobić w noweli. Odbiegnij od fantazji i poprzestań z konieczności na zwykłem życiu codziennem.

— Niema takiego pojęcia: zwykłe życie — rzekła Emilka — życie zawsze jest niezwykłe i codzień inne.

Pan Carpenter przyjrzał jej się przez chwilę.

— Masz słuszność — rzekł powoli. — Ale dziwi się człowiek dorosły, gdy słyszy to zdanie w twych ustach. Skąd ty wiesz o tem? No, dobrze, idź nadal tą ścieżką, którą sobie obrałaś, jesteś wolna....

— Kuzyn Jimmy mówi, że nikt nie jest wolny, kto ma tysiące przodków.

— A ludzie mówią, że ten człowiek jest głupi — mruknął pan Carpenter. — Ale, widzisz, twoi przodkowie nie wymagają od ciebie niczego szczególnego, mam wrażenie. Odziedziczyłaś po nich tylko pewien dar, bardzo cenny i wolno ci spokojnie pielęgnować twe zdolności. Zobaczymy, czy doznasz porażki, czy też...

115