Strona:Emilka dojrzewa.pdf/141

Ta strona została przepisana.

Byłam tak zdumiona, że z trudem odpowiadałam.

— Tak, miss Aylmer — rzekłam cichym głosem.

— Chciałabym, żebyś mi go przepisała — rzekła panna Aylmer. — Czy zechcesz? A kto jest autorem?

— Autorem — rzekłam, śmiejąc się — jest Emilja Byrd Starr. Przyznam się, miss Aylmer, że zapomniałam zajrzeć do regulaminu, który przewiduje przytoczenie jakiegoś wiersza w każdem opowiadaniu, jako „motta”, więc w ostatniej chwili sięgnęłam do własnych utworów.

Panna Aylmer nic nie mówiła.. Przyglądała mi się przez chwilę. Jest to otyła osoba lat średnich, o regularnej twarzy i łagodnych, pięknych oczach.

— Czy pani jeszcze życzy sobie, żebym przepisała ten utwór, miss Aylmer? — spytałam z uśmiechem.

— Tak — rzekła, patrząc na mnie w dalszym ciągu tak, jakgdyby mnie nigdy nie widziała dotychczas. — Tak, i przepisz mi go ręcznie, proszę!

Przyrzekłam jej to i zeszłam ze schodów. Na dole obejrzałam się. Stała jeszcze, nieporuszona i patrzyła za mną. W oczach jej było coś, co mnie uszczęśliwiało. Byłam dumna i pokorna zarazem, byłam rozmodlona. Oto jest właściwy wyraz na określenie stanu mojej duszy.

Och, to był cudny dzień. Cóż mi teraz po „Piórze”, po uznaniu Eweliny Blake?

Dzisiaj po południu poszła ciotka Ruth do miasta, aby odwiedzić Andrzeja, syna wuja Olivera. On teraz pracuje w tutejszym banku. Mnie zabrała ze sobą. Udzieliła Andrzejowi mnóstwa nauk co do moralności, odżywiania się i ubierania i zaprosiła go do siebie na którykolwiek z najbliższych wieczorów. An-

137