Strona:Emilka dojrzewa.pdf/82

Ta strona została przepisana.

częstokroć były to sposoby mechaniczne. Ale panna Elżbieta Murray nie chciała słyszeć o niczem podobnemu Dopóki ona będzie panią Srebrnego Nowiu, dopóty będą tu płonęły świece co wieczór, dopóty będą podłogi posypywane piaskiem.

W chwili, kiedy Emilka kończyła swą robotę i odstawiała na bok, pod okno, naczynie z piaskiem, usłyszała dziwne głosy w sieni. Rzuciła okiem przez okienko i stwierdziła, że właścicielkami tych głosów są panna Salomea Potter i pani Anna Cyrylla Potter, które niewątpliwie przyszły w sprawie projektowanej Pomocy Społecznej Kobiet. Przychodziły kuchennem wejściem, jak to było zwyczajem w Czarnowodzie, gdy odwiedziny były nie-bezinteresowne: idąc do sąsiadów po informacje, lub w sprawie finansowej, handlowej, lub społecznej, wchodziło się wejściem „dla służby”.

Pani Anna Cyrylla zapukała dwukrotnie. Ale Emilka z rozporządzenia ciotki Elżbiety miała na sobie do szorowania kuchni przedpotopowy szlafrok ciotki Laury, nie mniej śmieszny, jak ongi „dzidziusiowaty fartuch” i ani myślała pokazać się w tym stroju obcym przybyszom. Czekała więc, aż ciotka Elżbieta usłyszy pukanie i otworzy, a ona wymknie się do swego pokoju, gdzie będzie mogła przebrać się w odzież bardziej współczesną.

Panna Potter była szczupłą, zjadliwą plotkarką, która nikogo właściwie nie lubiła, a Emilki wręcz niecierpiała. Pani Anna Cyrylla była krępą, ładniutką osóbką, również lubiącą plotki. Ponieważ była uprzejma i łagodna napozór, wyrządzała więcej złego w przeciągu tygodnia, niż panna Potter w ciągu

78