Strona:Emilka dojrzewa.pdf/90

Ta strona została przepisana.

zorjentować. Przechadzali się w czwartek po południu na wzgórzu, patrząc w niebo. Od czasu do czasu przystawali, chwytali się za ramiona, poczem znów chodzili oddzielnie, wpatrzeni w horyzont, na którym nic widać nie było i coś sobie pokazywali. Pani Price widziała ich ze swych okien i w głowę zachodziła, co to było. Przez całą noc nie spała, rozmyślając nad tem.

— To wszystko stąd pochodzi: Emilja Starr musi się czemś wyróżniać — rzekła pani Anna Cyrylla. — Czasami wydaje mi się, że powinnam zabronić Muriel i Gladys przebywania z nią tak często.

(Emilka, pogodnie: — Pragnęłabym tego gorąco. One wciąż krążą dokoła Ilzy i mnie, a są tak głupie i ograniczone, że nas zanudzają na śmierć).

— W gruncie rzeczy mnie jej żal — rzekła panna Potter. — Ona jest niemądra i zarozumiała i żaden rozsądny, przyzwoity człowiek z nią się nigdy nie ożeni. Jerzy North mówi, że odprowadzał ją raz jeden do domu i ma dosyć!

— Ale ona prawdopodobnie nie dożyje tych lat, aby mogła być serjo mowa o jej małżeństwie — odrzekła pani Anna. — Ona wygląda jak suchotnica. Doprawdy, żal mi jej.

To była przysłowiowa ostatnia kropla. Ona, Emilja Starr, córka Murrayówny, przedmiotem politowania ze strony pani Potter! Szlafrok, czy nie szlafrok, tego ścierpieć nie można! Emilka wyskoczyła nagle z za komina i stanęła przed obu paniami. Policzki miała rozpalone, oczy jej pociemniały. Panna Potter i pani Anna Cyrylla nie zdążyły zamknąć ust i tak też siedziały, jak skamieniałe, z rozchylonemi

86