Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/146

Ta strona została skorygowana.

działa: „Nie mówmy już o tem” — zupełnie tak, jak on... jego słowami.
Emilka usłyszała to zdanie i pobiegła do zwierciadła. Mówiąc do ciotki, doznała obcego sobie uczucia: miała wrażenie, że ktoś inny przyoblekł się w jej postać. Uczucie to minęło, ale Emilka pochwyciła jeszcze jeden rys w swej twarzy, który ją oświecił: miała Murrayowskie spojrzenie! Nic dziwnego, że przeraziła ciotkę Elżbietę, ją samą to przeraziło, cieszyła się, że ma to już za sobą. Drżała. Uciekła na strych, do swej kryjówki i płakała. Ale wiedziała, że włosy ocalały.
Istotnie. Ciotka Elżbieta nie powracała już nigdy do tej sprawy. Ale przez długi szereg dni unikała wszelkiego kontaktu z Emilką.
Zaszedł dziwny fakt: Emilka z tym dniem przestała martwić się o utraconą przyjaźń. Cała ta historja stała się w jej oczach mało ważna. Wydawało jej się, że to już tak dawno się zdarzyło! Pozostała tylko świadomość wrażenia, odczucie było stępione. Emilka szybko odzyskiwała apetyt i dobry humor, pisywała listy do ojca, znów uważała, że życie jest piękne. Dręczyło ją tylko przeczucie, że ciotka Elżbieta nie zapomni jej swej porażki i wcześniej czy później odpłaci jej gorzką nauczką.
Ciotka Elżbieta „wzięła nad nią górę” niebawem. Emilka miała iść do sklepu po sprawunki. Był to upalny dzień, tak że zrana ciotki pozwoliły jej chodzić boso w obrębie domu. Teraz kazano jej włożyć buciki i pończochy. Emilka zbuntowała się: za gorąco było, ża dużo kurzu, za ciężko jej będzie odbyć tak daleką drogę w zapinanych na guziki bucikach. Ciotka Elżbieta pozostała nieugięta. Nikt z Murrayów nie chodził

140