Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/85

Ta strona została skorygowana.

pamięci ojca i zła była na Emilkę za to przypomnienie.
— Godziłam się z wolą Opatrzności — rzekła chłodno. — Emilko, musisz zrozumieć, że obecnie obowiązkiem twoim jest wdzięczność i posłuszeństwo. Winna jesteś okazać nam, że oceniasz, co uczyniłyśmy dla ciebie. Nie chcę łez i roztkliwiania się nad sobą. Cobyś była zrobiła, gdybyś nie była miała przyjaciół, którzy cię przygarnęli? Odpowiedz mi na to pytanie.
— Przypuszczam, że byłabym umarła z głodu — przyznała Emilka, której momentalnie nasunął się obraz jej samej, umierającej z wycieńczenia, podobnie jak postacie w owej książce Heleny Greene o misjonarzach w Indjach, w epoce głodu i nieurodzaju.
— Niezupełnie... ale byłabyś została umieszczona w jakimś przytułku dla dzieci, gdzie byłabyś nieomal głodem morzona. Nie wiesz, czego uniknęłaś. Jesteś w domu zacnych ludzi, którzy będą o ciebie dbali i wychowają cię odpowiednio.
Emilce niebardzo się podobało to „wychowywanie jej odpowiednie”. Ale rzekła z pokorą:
— Wiem, że bardzo dobra byłaś, przywożąc mnie do Srebrnego Nowiu, ciotko Elżbieto. I nie będę cię dłużej nudzić, nie będę ci przyczyniać w przyszłości kłopotów, wiesz? Niebawem będę dorosła i będę mogła sama zarabiać na życie. Jak myślisz, ciotko Elżbieto, w jakim wieku najwcześniej jest się dorosłą osobą?
— Nie powinnaś o tem myśleć — rzekła ciotka Elżbieta stanowczo. — Kobiety z rodziny Murrayów nigdy nie pracowały zarobkowo. Żądamy od ciebie

79