Strona:Erazm Majewski - Profesor Przedpotopowicz.djvu/149

Ta strona została uwierzytelniona.

dają lądy ziemskie. Prócz gadów lęgną się jeszcze w dziewiczych bagnistych ostępach olbrzymie skrzeki. Flegmatyczne Labiryntodony wiodą wśród nich rej.
— I moglibyśmy się spotkać z takiemi potworami? — zapytał sługa.
— Nic łatwiejszego! — odrzekł profesor, — ale nie lękaj się nawet drapieżnych. Nasze postaci będą dla nich nowe i nieznane, więc przez wrodzoną ostrożność będą nas omijać.
— A gdybyśmy spotkali bardzo wygłodniałego gada?
— Hm... wtedy nie ręczę, czy nie wziąłby się do naszej skóry.


Olbrzymi Stegosaurus, gad Jurski (do rozdz. następn.).

Stanisław umilkł, bynajmniej nie uspokojony.
Nie było po co zostawać tu dłużej. Ruszono zwolna na północny zachód. Anglik przekonany, że się omylił w rachubach o dzień jeden, nie przypominał nikomu wczorajszych swoich zapewień. Pocieszał się, że wobec tysięcy wieków o jakie chodzi, dzień jeden niewielkiego jest znaczenia.
Podróżni przez cały dzień prawie błąkali się po wymarłej na pozór okolicy. Mimo, że w angliku obudził się turysta, a przyrodnik gotów był do obserwacyi, nad wyraz pusto i duszno było im w tym świecie.
Pierwszy anglik zwierzył się Przedpotowiczowi ze swego wrażenia.