Strona:Ernest Buława - Tren albo sen 01.png

Ta strona została uwierzytelniona.
Tren albo sen.


Szedłem cmentarzem, ścieżką dawno znaną,
Wśród mogił stopą moją wydeptaną,
Między posągi, krzyże, kwiaty, drzewa…
Cicha noc maju… kędyś słowik spiewa…
Pod rosą w woniach rozmodlone kwiaty,
I dzwon północy rdzawą piersią woła,
I spłynął księżyc otulając światy,
Jak cichem skrzydłem cichego anioła…
I do jej grobu zbliżam się z daleka,
Widzę ją… siedzi… sama… zadumana…
Jak biały posąg, choć ziemi daleka,
Na grobie własnym, w marmury odziana.
Twarz jej spokojna, w blaskach uśmiechniona,
Zdaje się słuchać anielskich sfer głosów,
Cierniowy wieniec wspomnień przeszłych losów,
Trzyma, poważna, jak rzymska matrona!
Zbliżam się — siwy włos jej powiew nocy
Rozwiewa, w koło róże się schylają
I taka cisza w ustroniu sierocej,
Że zda się słychać… jak tam oddychają!
Klękam i mówię jej z cichą rzewnością:
„O chodź ty ze mną, wróć do mego domu,
Ja ciebie znowu otulę miłością
Uczuć dziecinnych; nie powiem nikomu…
Chodź, bo wieczorna ziębi ciebie rosa,
Wiatr siwe włosy odwiewa z twej skroni;
Chodź, ja ci całe przychylę niebiosa,
Z ciepłych rąk twojej nie wypuszczę dłoni.
W kaplicy naszej śnieżna lampa płonie,
Modlić się będziem jak w dawnym zakonie.
U nóg twych wiernie do snu się ułożę
I z strun wywołam te znane ci dźwięki,
Które lubiłaś. Całe tonów morze
Przebudzę w sercu… znane ci piosenki…
O, chodź! uścielę ci łoże — znasz drogę,
Siano dam tobie na pościel z łąk znanych.
Tu chłód pod sklepem tych głazów ciosanych,
Tu cię zostawić nie mogę, nie mogę…“