Strona:F. A. Ossendowski - Lisowczycy.djvu/149

Ta strona została przepisana.
Rozdział IX.
ZWODNICZE DROGI MIŁOŚCI.

Już cały miesiąc upłynął, a chłopcy siedzieli w Dubrawie — dworze Porfirjusza Ozorina, dawnego bojara dumnego, i nie ruszali się z miejsca.
Marcinek chodził, jak cień, za Krzysią.
Młodzi, rozkochani w sobie pierwszą miłością, przezywali czasy niebiańskie. Nie czuli szalejących wichrów jesiennych, przymrozków nocnych i nawet zrywającej się coraz częściej śnieżycy.
W sercach mieli wiosnę i wszystko dokoła upieściła. ozdobiła, opromieniła wiosna miłości.
Żółte i czerwone liście, leżące na ziemi, wydawały im się kwieciem; wichura, łomocąca w okiennice, zrywająca gonty z dachu i szarpiąca nagiemi drzewami, była nich burzą, szalejącą w sercach, a wyrywającą się nazewnątrz.
Ludzie mieli dla nich dobre oblicza, łagodne oczy i uśmiech przychylny na ustach.
Marcinek omówił już wszystko z panną Krystyną.
Powróciwszy do ojczyzny, natychmiast zjedzie junak pana Czaplińskiego, starosty rawskiego, i o rękę córki prosić będzie, odmowy nie bojąc się, gdyż komuż, jak nie Marcinowi Lisowi, ma oddać rodzic rękę córki, salwowanej z niewoli moskiewskiej przez młodego rycerza?