Strona:F. A. Ossendowski - Lisowczycy.djvu/216

Ta strona została przepisana.

drogie skóry sobole, gronostajowe, kunie, bobrowe, kość przedpotowych olbrzymów[1], pogrzebanych w nigdy nie odmarzających bagniskach; złoto, drogie kamienie, znajdywane przez wogulskich łowców w łożyskach potoków nieznanych i uroczyszczach leśnych, strzeżonych przez zazdrosne duchy i upiory; prowadził za sobą tłumy robotników z rydlami, pieszniami, siekierami i innemi narzędziami dla wydzierania ziemi ukrytych w niej skarbów bez liku; budował grody, osady i „ostrogi”, coraz dalej posuwając rubieże włości Stroganowskich; pędził na południe, z prądem rzeki Ural, przebijając się przez Finnów leśnych i stepowych Kałmuków, Nogajców, do niebieskich fal kaspijskiego morza dochodził, miedzi, żelaza, ołowiu poszukując i nowe osiedla moskiewskie wznosząc, potęgę i władzę Rusi zaborczej rękami polskiemi szerząc i zatwierdzając.
Nachodziły na młodego rycerza chwile, gdy włosy na sobie rwał w rozpaczy, przeklinał dzień, w którym oszczędziła go jadowita strzała wogulska, gotów był bluźnić przeciwko Bogu i zginąć na wieki na rozdrożu myśli i uczuć.
W miotaniu się ducha, w umęczeniu i goryczy sumienia biegł do druhów wiernych i, siadając przy ognisku, pytał głosem, w którym łkała i wyła rozpacz:
— Azali dobrze czynimy, iż wrogowi ojczyzny służymy i pomagamy? Powiadajcie, bo nie zdzierżę... Nie pohamuję serca!

Rozumieli Polacy i uczony, wielkiego rozumu szwedzki pułkownik, Gustaw Olmsgren, mękę i rozterkę ducha swego wodza. Sami nieraz, nie śpiąc po nocy, lub słuchając wycia wiatru i poszumu boru, kajali się i w pierś

  1. Mamutów.