Strona:F. A. Ossendowski - Lisowczycy.djvu/252

Ta strona została przepisana.

do głowy nic złego przyjść nie mogło! Boć to graf i dworzanin królewski! A to gracz, a to scelus![1]
— Pan starosta dobrodziej, mosterdzieju, ino łaskaw będzie recte judicare de causa[2] i w tajności sprawę ową trzymać. Nie uchodzi bowiem tak znacznej personie, cui patria fiduciam habet,[3] nietylko z owym łotraszkiem w konfidencji żyć, lecz córkę swoją in matrimonium collocare.[4] Stąd na sejmiku, ba, na sejmie nawet, wielki rumor, miłościwcze mój, mosterdzieju, powstać może!
Silentium profundissimum[5] zachowam, ino owego najmity — zbója szukać nie ustanę! — rzekł przyciszonym głosem starosta, wylękły i skonfundowany.
— A szukaj, szukaj, to ci się chwali, waszmość panie starosto Czapliński, mosterdzieju! — zawołał pan Karol, kołpaka niedbale uchylił, strzepnął palcami i poszedł, kijem postukując i utykając, bo mu na wojnie gdańskiej kula pod kolanem ugrzęzła.
Nagle zawrócił się i do starosty, na ganku stojącego? podszedł.
Pokraśniał pan Karol i W oczach gniewne ognie miał.
— Pomnij, mości starosto, co rzekę! — szepnął groźnie. — Nie wiem ja, co mój syn obmyśli na cię, gdy go Bóg przy żywocie zachowa, ino, ja ci powiem, że, gdy on mi zamrze, nie masz miejsca w Rzeczypospolitej naszej, gdzieby cię ręka Lisów nie dosięgła... Mosterdzieju!
Strzepnął palcami znowu, splunął i pokulał szybko ku zajazdowi.



  1. Zbrodniarz.
  2. Być taktownym w sprawie.
  3. Do której ojczyzna ma zaufanie.
  4. Wydać zamąż.
  5. Najgłębsze milczenie.