Strona:F. A. Ossendowski - Miljoner „Y“.djvu/26

Ta strona została uwierzytelniona.

Przemyślny, sprytny Llo szedł teraz obok Y. Stał się jego adjutantem i jakgdyby zastępcą.
Rru,[1] posłuchaj mojej dobrej rady! — mówił chłopak, dotykając ramienia przyjaciela. — Nigdy sam, osobiście nie rozmawiaj z naszymi chłopakami! Nie czyń tego, jeżeli chcesz, aby cię słuchano. Ja zato będę powtarzał twoje rozkazy bandzie. Oni muszą cię szanować i potrochu bać się ciebie. Powinieneś być dobry, sprawiedliwy, ale — daleki. Tak daleki, jak Tenga...
Y zrozumiał, że przyjaciel doradza mu mądrze.
W Rugarze wszyscy spełniali rozkazy wójta dlatego, że stary Kalli rzadko się ukazywał sąsiadom, nie wychodząc prawie ze swej obszernej chaty, co miała dokoła werandkę na słupkach i prawdziwe, z desek heblowanych zbite drzwi, zamykające się na rygiel. Nikt nie wchodził do wnętrza chatki starego hyg’a.
Gdy Kalli wydawał rozkazy, lub miał dać radę przychodzącym do niego sąsiadom, zjawiał się na werandzie przed chatą i rzucał krótkie, stanowcze słowa.
Wszyscy szanowali go i obawiali się gniewu Kalli, chociaż był to dobrotliwy, łagodny i spokojny starzec.

W taki to sposób, idąc za poradą Llo, mały

  1. Rru — wódz, w języku plemienia Bambara.