Strona:F. A. Ossendowski - Nieznanym szlakiem (1930).djvu/40

Ta strona została przepisana.



KRZYK URWANY
(Szkic z podróży.)

Nasza „Australja“ krótko stać miała w Wuzungu, — porcie Shanghaju, trzeba więc było spieszyć się ze zwiedzeniem miasta.
Robiliśmy wycieczki z doktorem P. i wkrótce przekonaliśmy się, że na poznanie miasta dość tych paru godzin.
Europejska dzielnica ze swemi willami, parkami i linjami tramwaju, była zwykłym „settlement’em“, jakich mieliśmy dość w Adenie, Singapoore i Hongkongu; chińska zaś dzielnica Sok-nu-hai, posiadała tak brudne, ohydne i krzywe ulice, roiła się od tłumów dobrze nam znanych Chińczyków, — że nie pociągała nas bynajmniej, to też postanowiliśmy powrócić do portu.
Gdyśmy już byli na wybrzeżu, zapchanem przez półnagich, opalonych na słońcu „kuli“, i bronzowych rybaków „ju-men“, pośród stosów towarów, w atmosferze, przesyconej zapachem ryb, owoców, dostarczanych z Japonji i Ameryki, skór, cebuli i oleju bobowego, w zgiełku